,,Maminsynek” Natasza Socha. Czy naprawdę można być aż takim MAMINSYNKIEM?
Po świetnej lekturze powieści ,,Macocha” Nataszy Sochy, którą pokochałam miłością bezgraniczną, jeszcze przedpremierowo zamówiłam ,,Maminsynka”. Oczekiwałam niekontrolowanych wybuchów śmiechu, tymczasem…
,,Apteka marzeń” Natasza Socha
,,Biuro przesyłek niedoręczonych” Natasza Socha
Nie do końca tego oczekiwałam
Nie wiem. Może to był zły czas na lekturę najnowszej powieści pisarki, która pochodzi z Polski, a obecnie mieszka w Niemczech. Trudno powiedzieć. Obraz maminsynka jest mocno przejaskrawiony, ale zamiast mnie bawić, raczej mnie nużył i napawał pewnego rodzaju niechęcią do głównego bohatera i jego najbliższego otoczenia. Ale zacznijmy może od początku.
A Ty, jesteś maminsynkiem?
Matka Leandra Oleńskiego postanowiła wydać go sama na świat podczas nieobecności męża, który właściwie był jej potrzebny tylko do poczęcia upragnionego dziecka. Od początku chuchała na niego, dmuchała, dbała aby niczego mu nie brakowało. Nie ma się więc czemu dziwić, że świeżo upieczony tatuś nie wytrzymał konkurencji i niebawem odszedł. Zresztą, podobnie jak pozostałe partnerki prawie 40-letniego Leandra. Tylko Amelia wydawała się zaprawiona w bojach. Czy i ją Matka zniechęciła do kontaktów z ukochanym synkiem?
,,Maminsynek” Natasza Socha
Okładka jest niezwykle wymowna, jednak zamiast misia w łóżko powinna leżeć Matka, z którą mężczyzna był nierozłączny i był na każde jej skinienie palca. Jak już wspomniałam, opowieść jest mocno przejaskrawiona, miejscami bywa aż żałosna. Ciężko mi się ją czytało. Po lekkim stylu ,,Macochy” oczekiwałam równie zabawnych momentów w ,,Maminsynku”, tymczasem otrzymałam niezbyt interesującą moim zdaniem opowieść o synku mamusi, który bez niej nie potrafił podjąć jakiejkolwiek decyzji.
Czy będzie kontynuacja?
Zakończenie sugeruje, że może powstać kontynuacja. Sama nie wiem, czy będę po nią sięgać. W dzisiejszym społeczeństwie nie wydaje się być nikim dziwnym mężczyzna mieszkający z rodzicami, nie chcący się usamodzielnić i żyć na własny rachunek. Ale na litość. Facet, prawie 40 lat, a mamusia asystuje mu w każdym, nawet najbardziej intymnym, aspekcie jego życia. Duży plus niewątpliwie należy się autorce za zwrócenie uwagi na ten jakże ważny problem w dzisiejszym świecie. Tak, to jest problem. Nie bójmy się o nim mówić. Nawet, jeżeli zdecydujecie się nie czytać ,,Maminsynka”, miejcie na uwadze dobro Waszych dzieci i uczcie je samodzielności od najmłodszych lat. Żebyśmy za kilkanaście lat nie obudzili się zaskoczeni, że dziecko nie chce opuścić rodzinnego domu, tylko woli trzymać się spódnicy matki i żyć na garnuszku rodziców.