Plan tygodniowej wycieczki na Podlasie i Mazury. Podróżowanie nigdy nie było takie proste
Wiesz, jak to jest. Są miejsca popularne do tego stopnia, że każdy o nich słyszał i tylko śni po nocach, żeby tam dotrzeć. My tak miałyśmy ze wschodnią ścianą Polski. Dziś przedstawiamy plan tygodniowej wycieczki na Podlasie i Mazury, którą odbyłyśmy w lipcu 2018 roku. Krok po kroku dowiesz się, gdzie warto iść i w jakiej kolejności, aby nie nadkładać drogi. Gotowy na podróż w nieznane?
Wycieczka do Berlina i Poczdamu z Biurem Turystyki Oskar
Co najbardziej zapada w pamięci z wyjazdów?
Co warto zobaczyć w Biskupinie i okolicach?
Dzień I – Łomża, Drozdowo, Tykocin, Nadawki, Wasilków
Naszą wycieczkę zaczynamy w Trzemesznie, powiat gnieźnieński, województwo wielkopolskie. Pierwszym miejscem na naszej mapie Podlasia jest Łomża. Zostawiamy samochód na parkingu i kierujemy się na łomżański rynek (plac Stary Rynek). Znajdowała się na nim wtedy wystawa przedstawiająca 600-lecie nadanie praw miejskich, a także w samym centrum Urząd Miejski oraz Urząd Stanu Cywilnego. Nie można zapomnieć o pamiątkowym zdjęciu na ławeczce Hanki Bielickiej przy ulicy Farnej. Właściwie okrążając rynek w oddali już możecie ją zobaczyć. My skusiłyśmy się także na odwiedzenie obydwu oddziałów Muzeum Północnego-Mazowieckiego. W Galerii Sztuki przy ulicy Długiej 13 co chwila są zmienne wystawy, a bilety w cenie kilku złotych. Na drugi oddział, ten na Dwornej 22 należy poświęcić nieco więcej czasu, ale na pewno nie będzie on stracony. Z Łomży ruszamy dalej. Kierunek: Drozdzowo.
Co dalej?
W Drozdowie znajduje się jedno z tych miejsc, obok których nie sposób przejść obojętnie. Mowa o Muzeum Przyrody w Drozdowie. Cały obiekt otacza przepiękny park z mostkiem, na którym można chwilę odsapnąć po męczącej podróży, tym bardziej, że robi się coraz cieplej. W sklepiku, gdzie kupicie bilety, można także zakupić różnorakie pamiątki – magnesy, pocztówki. Spokojnie spędzisz tu godzinę. Albo i dwie, jeśli lubisz przyrodę i dokładnie chcesz zapoznać się z eksponatami, które się tutaj znajdują.
Po Drozdowie czas na kolejne miejsce, a dokładniej rynek w Tykocinie. Został on stworzony na planie prostokąta, a w samym centrum miasta znajduje się synagoga żydowska oraz Centrum Kultury Żydowskiej (niestety w lipcu były w remoncie). Centralnie dostrzeżemy Kościół pw. Świętej Trójcy, a nieco z boku przy placu Stefana Czarnieckiego 10 – Centrum Badań nad Historią i Kulturą Małych Miast. Po przejściu rynku i okolic, warto wybrać się także na zamek.
Jeżeli starczy Wam czasu, a powinno, jeśli wyjedziecie z Łomży o sensownej godzinie, warto zajrzeć przed Białymstokiem, także do Wasilkowa. Teoretycznie niepozornego, a praktycznie miejsca wielu sprzeczności. Mowa o Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej. Uwielbiamy atrakcje, przypominające skanseny i jeśli chodzi o wartość merytoryczną, to atrakcja jak najbardziej je spełniała, pewnie jeszcze większe, jeśli wynajęłybyśmy przewodnika. Sam spacer bowiem niewiele daje. Tuż obok znajduje się zaś Jurajski Park Dinozaurów – Muzeum Dziejów Ziemi w Nadawkach, który jest rodzinnym parkiem rozrywki. Można tam coś przekąsić, wejść do strefy dinozaurów, a także odpocząć nad stawem.
Dzień II – Białystok, Supraśl
Nasz dzień rozpoczynamy od wizyty w Muzeum Sybiru (ul. Sienkiewicza 26), które znajduje się bardzo blisko centrum. Jest to niepozorna salka, skrywająca wiele pamiątek. Następnie kierujemy się na rynek, gdzie czeka na nas Cerkiew św. Mikołaja (ul. Lipowa 15). Pamiętajcie o tym, że aby wejść do środka, należy mieć nakrycie głowy i nie być w topie i krótkich spodenkach. Muzeum Podlaskie (ul. Rynek Kościuszki 10) zachwyca nas swoimi wnętrzami. Z powodzeniem spędzicie tam dłuższą chwilę. Stamtąd warto wybrać się do Parku i Pałacu Branickich (ul. Jana Kilińskiego 1). W czasie naszej wizyty akurat nie trafiłyśmy na dogodne godziny zwiedzania. W Pałacu znajduje się także Muzeum Farmacji, którego także nie udało nam się zwiedzić. Stamtąd nieśpiesznie udajemy się do Muzeum Wojska (ul. Jana Kilińskiego 7), gdzie czeka na nas prawdziwa gratka. Można potrzymać karabin, a nawet z niego wystrzelić! Bomba. To jeszcze nie koniec atrakcji, jakie oferuje nam miasto. Przechodzimy do Muzeum Historycznego (ul. Warszawska 37), gdzie oglądamy dwie bardzo ciekawe wystawy. Stamtąd udajemy się na białostockie Planty i jemy pyszne lody.
Co warto zobaczyć w Białymstoku?
Po chwili odpoczynku postanowiłyśmy ruszyć nieco dalej. Udajemy się tym razem do bardzo ciekawego i wartego polecenia miejsca, jakim jest Galeria Rzeźby Alfonsa Karnego (ul. Świętojańska 17). Stamtąd już bardzo bliska droga do tego, by odwiedzić bezpłatne białostockie ZOO (ul. Podleśna 4). Nie jest bardzo duże, a zwierząt jest całkiem sporo. Stamtąd postanawiamy udać się w dalszą drogę. Kierunek: Uniwersyteckie Centrum Przyrodnicze im. prof. Myrchy (ul. Konstantego Ciołkowskiego 1J). CUDOWNE!!! Nie da się opisać słowami tej mnogości sal, eksponatów i zachwytów, których tam doświadczyłyśmy. To musicie zobaczyć na własne oczy.
Z Białegostoku jedziemy do Supraśla, gdzie mamy okazję wziąć udział w bezpłatnym zwiedzaniu Muzeum Ikon (ul. Klasztorna 1). Może już wiesz, że kultura wschodu ciekawi nas od wielu lat, więc ten punkt musiał znaleźć się na naszej liście miejsc do odwiedzenia. Przypadkowo trafiamy też na Muzeum Sztuki Drukarskiej i Papiernictwa (ul. Klasztorna 1), które zachwyca nas swoją prostotą. Wchodzimy też do pobliskiej cerkwi.
Dzień 3 – Wilno i Troki
Korzystając z okazji, że byłyśmy tak blisko wschodniej granicy, udałyśmy się na dwie jednodniowe wycieczki do naszych wschodnich sąsiadów. Na początek obrałyśmy cel na Wilno i Troki. Udało nam się zwiedzić przede wszystkim Cmentarz na Rossie, Kościół św. Piotra i Pawła, który w całości jest biały. Nie zabrakło także czasu na przespacerowanie się wileńską starówką. Następnie odbył się przejazd do Trok, gdzie zjadłyśmy pyszny obiad. Na koniec było zwiedzanie trockiego zamku, który jest miniaturą naszego polskiego Malborka.
Dzień 4 – Augustów
Wolniejszy dzień postanowiłyśmy poświęcić w całości na przespacerowanie się uliczkami Augustowa. To właśnie wtedy też postanowiłyśmy skusić się na 4-godzinny rejs statkiem Szlakiem Papieskim. Nie ukrywamy, że pływać stateczkami bardzo lubimy, ale ten okazał się być dla nas troszeczkę za długi. Nie ma jednak co przesadzać. Wspaniale było wypocząć po kilku intensywniejszych dniach. To własnie wtedy pojawiła się okazja, by zrobić sobie zdjęcie z ławeczką Beaty w Albatrosa.
Dzień 5 – Kłajpeda i Palanga
Drugi dzień litewskich wojaży -> Kłajpeda i Palanga. Wyjazd miał miejsce już około 4 nad ranem, wróciliśmy około północy następnego dnia. Bardzo szybko okazało się, że taka długa podróż za bardzo nie jest dla nas, ale już niebawem wybierzemy się na jeszcze dłuższą przejażdżkę do Holandii 🙂 Udało nam się zwiedzić przede wszystkim Delfinarium, starówkę, Wioskę rybacką, popłynąć promem. Nie zabrakło także czasu na obejście Ogrodu Botanicznego w Palandze, zwiedzenie ichniejszego Muzeum Bursztynu, zakup pamiątek, czy przespacerowanie się po molo. To był naprawdę bardzo udany dzień.
Dzień 6 – Augustów i Suwałki
To właśnie tego dnia udało nam się jeszcze nieco przespacerować augustowskimi uliczkami. Drugą połowę dnia spędziłyśmy na podziwianiu Suwałk. Udało nam się spotkać z Patrycją i Asią. Pierwsza była akurat u koleżanka w tych okolicach, a druga jest miejscowa. To też ten okres, w którym odkrywałyśmy ślady Marii Konopnickiej w Suwałkach, zwiedziłyśmy jej muzeum (ul.Tadeusza Kościuszki 31), a także zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z jej ławeczką. Po raz pierwszy jadłyśmy gofry bąbelkowe. Pychota.
Dzień 7 – Gierłoż, Święta Lipka, Reszel, Ostróda
Nadszedł ostatni dzień naszej wycieczki. Na samym początku odwiedziłyśmy tajną bazę Hitlera, czyli Wilczy Szaniec w Gierłoży. Zwiedzanie z przewodnikiem to koszt kilku złotych. Nie trzeba nic wcześniej zamawiać. Można się podłączyć do obojętnie jakiej grupki i uiścić opłatę. Następnie udałyśmy się do Świętej Lipki, którą miałyśmy okazję odwiedzić już kilkanaście lat temu podczas jednego z harcerskich wyjazdów. Okazało się, że obok Sanktuarium znajduje się muzeum za ,,co łaska”, więc warto się tam wybrać. Następnie zachęcone rekomendacjami przewodniczki z Wilczego Szańca udałyśmy się do Reszla, gdzie czekał na nas cudowny wąwóz i wieża widokowa w jednym z pobliskich kościołów. Na sam koniec czekał na nas obiad w Ostródzie. Szczęśliwie ponownie wróciłyśmy do Wielkopolski.