Drużynowa – to brzmi dumnie, czyli moje subiektywnie wrażenia po pół roku pełnienia funkcji
Martyna ostatnio uświadomiła mi jedną rzecz – dokładnie 15 września minie 15 lat, odkąd wstąpiłyśmy do harcerstwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 1 września swoje 10. urodziny będzie obchodziła 8 Drużyna Harcerska ,,Odkrywcy” im. Vasco da Gamy w Trzemesznie, której obecnie jestem drużynową.
ZHP – umiejętności na całe życie
Ulubieni ,,Odkrywcy”
Tak się szczęśliwie złożyło, że ponad 9 lat temu, będąc w pierwszej klasie liceum zostałam wybrana przyboczną ,,Odkrywców”. Już wtedy wiedziałam, że jest to grupa wiekowa (4-6 klasa szkoły podstawowej), z którą chciałabym w przyszłości pracować. Wówczas miałam ambitne plany zostania nauczycielką. Co mi z nich zostało? Zamiłowanie do spędzanie czasu z dziećmi. Kiedy po skończeniu filologii rosyjskiej rozważałam, co chciałabym robić w życiu, pomyślałam, że nauczycielką nie zostanę. Nie potrafiłabym zbudować dystansu tak potrzebnego na relacji opiekun-uczeń. Cenię sobie swobodę działania, w czasie której nie widać różnicy wieku, nie krępują nas ogólnie przyjęte normy.
Drużynowa – to brzmi dumnie
Kiedy miałyśmy zacząć piąty rok studiów, we wrześniu okazało się, że ,,Odkrywcom” przydałby się pełnoletni opiekun, bo obecny drużynowy ma 16 lat. Powiem Ci, szczerze, że początkowo nie byłam zachwycona tym pomysłem. Kilka lat przerwy zrobiło swoje, nie znałam nowych ,,podopiecznych”, bałam się drużynowego, nad którym miałam poniekąd sprawować opiekę. Obawiałam się, jak poradzę sobie w nowej roli. Czy mnie zaakceptuje, czy ja ich polubię, będę chciała znów działać tak aktywnie, jak w liceum? Okazało się, że pierwsze miesiące były trudne, pełne nowych wyzwań. Pamiętam pierwszy wakacyjny biwak, ze zgłoszeniem do kuratorium, rozbijaniem namiotów. Dziś oglądam te zdjęcia z sentymentem, wtedy byłam pewna obaw.
Ciągła walka z własnymi słabościami
Z perspektywy czasu okazało się, że dzieciaki uwielbiały zarówno swojego drużynowego, jak i przyboczną. Nic dziwnego, byli świetni w tym, co robili. Uwielbiali ,,Odkrywców”, jak swoje rodzeństwo, niejednokrotnie się dla nich poświęcali. Byli kreatywni, wymarzeni kumple do każdej zabawy, a co najważniejsze, oddali im to, co najistotniejsze. Dawali im swoją bezwarunkową obecność, nie oczekując nic w zamian. Dlatego tak ciężko było pogodzić mi się z decyzją, że klasa maturalna poniekąd wymusza na nich oddanie funkcji. Bałam się, nie chciałam zostać drużynową. Poniekąd miałam przeczucie, że nie stworzę takiej atmosfery, jaka panowała przez ostatnie dwa lata.
We wrześniu otrzymałam granatowy sznur, czy moje życie się zmieniło? Poniekąd pewnie tak. Musiałam odnaleźć się w sytuacji, gdzie wraz z nowym zespołem, jestem odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale i drugiego człowieka. Czy jestem wdzięczna, że ulubiony drużynowy ,,Odkrywców” mi zaufał? Tak. Teraz tak. Dzięki temu zrozumiałam, że drużynowa – to brzmi dumnie, ale i wiążę się z odpowiedzialnością. To cenna nauka na całe przyszłe życie.