Internetowy odpoczynek. Gościnne wypowiedzi innych blogerów
To pewnie zabrzmi okropnie, ale najbardziej cieszymy się, kiedy nie mamy stałego dostępu do kompa. Pewnie dlatego tak często wyjeżdżamy 🙂 Internetowy odpoczynek to coś, czego nigdy za wiele.
Dlaczego nigdy nie lubiłam gór?
Cały czas Internet
Wiecie jak to jest, pewnie nazywają to uzależnieniem. Wstajesz rano, odpalasz tablet/komórkę, sprawdzasz, co znajomi dodali na Instagrama, kto napisał na Facebooku. I ani się nie obejrzysz, robi się już południe. Obiad, popołudniowa lektura, pisanie wpisów. Robi się wieczór, kolacja, kąpiel i spać. Mowa tu oczywiście o miesiącach wakacyjnych. A co w momencie, gdy ktoś pracuje/studiuje? Nie da się ukryć, że media społecznościowe wciągają nas i trudno nam się oprzeć ich mackom, które skutecznie zmniejszają nasz czas, który powinien być przeznaczony na przyjemności.
Internetowy odpoczynek
Śniadanie zjedzone z prędkością świata, w tle komputer. A pamiętacie, kiedy ostatnio poświęciliście trochę czasu i przygotowaliście pierwszy posiłek godny mistrzów? Mając w zasięgu swojego wzroku laptopa, cały czas wydaje nam się, że czas tak szybko ucieka, a my nie nadążamy. Co innego na wyjeździe. Zdążymy sprawdzić komunikatory, ale na tablecie zajmuje to za dużo czasu, więc nam się nie chce w to zagłębiać i w efekcie po 15 minutach wiemy wszystko, czego w domu dowiedziałyśmy się po 3 godzinach. Strony czytać? Nie, za mały wyświetlacz. A może jeszcze czcionka niedostosowana. Chłoniemy wtedy chwile. Robimy zdjęcia. Odpoczywamy.
Okazuje się, że nie tylko my. Zadałyśmy pytanie dwóm blogerom. Sprawdźcie, jak oni sobie radzą, by odciąć się od Internetu. Także lubią internetowy odpoczynek.
Wojtek z Nieobiektywny.pl
Paulina poprosiła mnie bym napisał kilka słów, o tym co zrobić ze sobą gdy nie ma dostępu do internetu. W obecnych czasach gdy jest on wszędobylski musimy czasem od niego wręcz uciekać. Telefony, tablety z transferem danych, w domach niemal każdy posiada router WiFi – tak więc sieci i dostęp do nich nas wciąż oplata. Dlatego czasami warto się odłączyć.
Z moimi „postrzelonymi” znajomymi mam na to doskonały sposób. Gdy mamy wszystkiego dosyć pakujemy plecaki i wyruszamy pieszo w trasę o długości 50-70 km czasami nawet dłuższą. Jak to wygląda? Zabieramy ze sobą absolutne minimum. W plecaku ląduje karimata, śpiwór, plandeka 2x3m z OBI, jedzenie i woda oraz palnik turystyczny by przygotować ciepły posiłek – nic więcej. Tylko tyle i aż tyle wystarczy by się odciąć.
Plan jest tyko jeden – dotrzeć z punktu A do punktu B. Wsiadamy w pociąg lub autobus, którym dojeżdżamy na miejsce startu. W tym momencie wysyłamy ostatnie wiadomości do rodziny i znajomych – dojechaliśmy, startujemy. Wyłączamy wszystko co łączy nas ze światem. Wyznaczamy punkty kontrolne, miejsca na odpoczynek i nocleg. W ręku ląduje mapa i busola. Czy zajmie to 2, 3 lub 4 dni nie ma to najmniejszego znaczenia. Omijamy wszelkie osadnictwo, w końcu odcinamy się od wszystkiego. Najważniejsze jest zresetowanie własnego mózgu. A jeśli w tym czasie możemy przebywać w dziczy to tym lepiej dla nas.
Tobie także radzę raz na jakiś czas zrobić taki twardy reset i odciąć się od wszystkiego. Zobaczysz jak na wiele spraw otworzy się Twój umysł.
Ania z herbata-ze-szklanki.pl
Co zrobić, gdy nie ma dostępu do internetu? Uciekać w popłochu i szukać najbliższego wi-fi, a tak na serio to rozkoszować się tą chwilą. Nie ma nic lepszego niż świadomość, że nie można sprawdzić skrzynki mailowej, wiadomości na facebooku, czy nawet newsów z onetu. Czas automatycznie spowalnia, a ja czuję, że to całe napięcie i stres, który szepcze mi, że nie zdążę i nie dam rady, spowodowany był dostępem do sieci, która wciągała i zabierała cenne minuty.
Od jakiegoś czasu weekendy spędzam praktycznie offline. Dziwnym trafem mam więcej czasu dla siebie, męża, dziecka i na to, aby ogarnąć mieszkanie, po szalonym tygodniu. Bo nie oszukujmy się, sieć to zjadacz czasu. To czarna dziura, która wyciąga z życia nie sekundy, a godziny. A ja lubię ten stan, w którym zapominam o istnieniu internetu i poświęcam się temu co jest tu i teraz. Gdy tylko pogoda dopisuje, chwytamy nasze rowery i wyruszamy na wycieczki miejskimi ulicami i polnymi ścieżkami, ciesząc się sobą i wolnym czasem. Innym razem wychodzimy na długie spacery i odkrywamy nowe zakątki w naszej okolicy.
Każdemu, kto choć raz pomyślał, że nie ma czasu na swoje pasje i odpoczynek, polecam odłączenie się od sieci choćby na jeden dzień i zrobienie czegoś wyłącznie dla siebie. Bo dzięki temu można nabrać dystansu i energii do wykonania kolejnych wyzwań.