Dziecko na obozie: Czy posyłać dziecko na obóz? A dlaczego by nie?
Można powiedzieć, że wiosna już nadeszła albo zrobi to w najbliższym czasie. Wielu rodziców zastanawia się, czy posyłać dziecko na obóz. Tym wpisem chciałybyśmy rozpocząć cykl wpisów ,,Dziecko na obozie”, w których będziemy bazować na naszych doświadczeniach i obserwowaniu reakcji dzieci w różnym wieku na pobyt z dala od domu.
Wychowawca na komercyjnych koloniach
Czy posyłać dziecko na obóz?
Pewnie wielu z Was odpowie zależnie od wieku swojej pociechy: No jasne, że tak lub No chyba oszalały. Oczywiście, że nie! Chciałybyśmy rozpatrzeć sytuację, gdy syn lub córka należy do jakiejś organizacji typu harcerstwo, kółko plastyczne, sportowe, zna ludzi, którzy będą tam przebywać, czuje się dobrze w ich towarzystwie, a co najważniejsze, ma ochotę tam jechać. My na pierwszy obóz na 2 tygodnie w lesie, w Pogorzelicy dokładnie, pojechałyśmy po pierwszej gimnazjum. Po tygodniu istniała możliwość, że przyjeżdżali rodzice i mogli przywieźć najpotrzebniejsze rzeczy. Jak wspominamy ten wyjazd? Wbrew pozorom, bardzo pozytywnie. Było dużo zajęć (poproście wcześniej organizatorów o przedstawienie choćby zarysu tego, co przygotowali dla uczestników), nowe znajomości, warty nocne (w przypadku obozu harcerskiego), spanie pod namiotami. Takie zupełne odłączenie do cywilizacji w pewnym sensie. Byli też młodsi uczestnicy (chyba była możliwość, że uczniowie klas 1-3 wyjeżdżali tylko na tydzień).
Wiele zależy od wieku i cech dziecka
Łatwo się mówi, pojadę na obóz, będzie fajnie, ale na miejscu może okazać się, że dziecko jednak nie było gotowe na tak daleki wyjazd. Co wtedy? Może warto na początku wyjazdowo-obozowej drogi naszej pociechy sprawdzić, jak radzi sobie niedaleko domu, powiedzmy, na weekendowym wyjeździe, następnie wydłużać ten czas, aż dojdziemy mniej więcej do czasu, jaki miałoby spędzić z dala od domu. Jasne, zapewne jest możliwość odbioru dziecka wcześniej, ale wtedy pewnie pozostaje niesmak, że nie przeżyło tej przygody do końca, nie wzięło udziału w takich, czy innych zajęciach. Poza tym pozostaje też kwestia finansowa. Szkoda byłoby wydać pieniądze, gdyby okazałoby się, że zupełnie dziecka nie interesują zajęcia, czy atrakcje przewidziane na wyjeździe.
Zdobywa nowe doświadczenia
Chyba nie zaskoczymy nikogo stwierdzeniem, że nigdzie nie zdobywa się tylu doświadczeń, jak z dala od domu. Praktycznie jak zaczęłyśmy jeździć na obozy po pierwszej gimnazjum to nieprzerwanie przez 5 czy 6 lat nie wyobrażałyśmy sobie wakacji bez pobytu w lesie 😉 No dobra, im byłyśmy starsze, tym bardziej oczekiwałyśmy czegoś innego, ale nie da się zaprzeczyć, że taki pobyt z daleka od domu ukazuje cechy dziecka, osoby, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Do dziś pamiętamy sytuację, kiedy chłopiec z podstawówki przez 2 tygodnie chodził w jednej koszulce (mimo tego, że w plecaku miał także inne ubrania), a niejako zmuszony do zmiany ubioru… ubrał ją na drugą stronę. Takie sytuacje pokazują, jak człowiek reaguje na zmianę otoczenia, nieznanych wcześniej ludzi, odległość od domu. Na koniec jeszcze jedna opowieść – jest zlot harcerstwa w Krakowie (bodajże 10 dni). Dorosłe już prawie Martyna i Paulina są tak głodne, że proszą o dokładkę paluszków rybnych. Musicie wiedzieć, że nigdy wcześniej ani potem nie jadłyśmy ryb 😉 Jak widzicie, pytanie, czy posyłać dziecko na obóz jest złożone, ale możemy odpowiedzieć: Tak, jeżeli tylko jest na to gotowe. A jak to sprawdzić? Postaramy się udzielić odpowiedzi w kolejnych wpisach, które ukażą kolejno co 2 tygodnie.